środa, 21 października 2015

Rozdział 1.

3 komentarze:

'' Niespodzianka ''

- Clem, wstawaj, spóźnisz się do szkoły!
Krzyk mojej rodzicielki wyrywa mnie z pięknego snu. Śniłam o tym, jak poznałam moją drugą połówkę. No cóż, śnić każdy może. Szkoda tylko, że akurat w moim przypadku to się nie spełni. A tak bardzo chciałabym, żeby ktoś mnie w końcu pokochał...
- Już wstaje! 
Odkrzykuję i spoglądam na zegarek w kształcie serca. Dostałam go od mojego przyjaciela, Josh'a. Niestety, Josh wolał inne, puste lale niż przyjaciółkę. 
Powoli zwlekam się z łóżka spojrzałam w lustro. Moje długie do tyłka włosy były mocno poskręcane, pidżama pomięta a oczy opuchnięte, prawdopodobnie od płaczu. Wzdycham głośno i podchodzę do szafy. Otwieram ją i zaczynam szukać jakiś ubrań do szkoły. W końcu wybieram krótki top i rurki. Po ubraniu się ruszam w stronę łazienki. Chwytam szczotkę i próbuję jakoś uporządkować te niesforne loki. Nic z tego. Nadal stoją tak, jak stały. Z jękiem wychodzę z łazienki i wychylam się przez podchylone drzwi.
- Mamo, przyjdź tu na chwilę!
Wołam. Cisza. 
- Mamo!
Znowu nic. Zniecierpliwiona wychodzę na korytarz, ale nikogo nie spotykam. 
- Mamo, jesteś tam?
Wołam z niepokojem, schodząc po schodach. Kieruję się do kuchni, gdzie zawsze przebywa jedno z rodziców. Ale tym razem nie ma ani jednego. Dziwne...
- Mamo? Co się tu dzieje?
Rozglądam się z coraz większym niepokojem w poszukiwaniu czegoś, co powie mi gdzie mogą być teraz rodzice. W kącie, obok mikrofalówki, znajduję kartkę. 

'' Nie mogliśmy się doczekać, aż w końcu wstaniesz, więc musisz iść dziś do szkoły sama. Przepraszam, ale dziś mam dużo do załatwienia.
Kocham Cię, 
mama. ''
- No pięknie, teraz muszę iść na nogach.
Marudzę pod nosem. Odwracam się i idę do przedpokoju po torbę, którą zakładam na ramię. Biorę kluczyki i bardzo dokładnie sprawdzam, czy dobrze zamknęłam drzwi. Upewniona, ruszam w kierunku znienawidzonej szkoły. 

***

Po pół godzinie jestem już na miejscu. Zaczęła się pierwsza lekcja, więc już nie mogę na nią iść. 
- Przynajmniej dziś nie mam matmy.
Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam do budynku. Na korytarzu jest cicho, więc ruszam w kierunku WC. Tutaj nie jestem sama. Kiedy otwieram drzwi, jakaś szatynka od razu odwraca na mnie wzrok.
- Myślałam, że wszyscy są już na lekcjach?
Pyta cicho.
- Bo tak jest, ale ja zrobiłam sobie godzinę przerwy. A Ty? Nigdy wcześniej Cię tu nie widziałam.
Zakładam ręce na piersi.
- J-ja...
Dziewczyna zaczyna się jąkać.
- Ja jestem nowa, j-jestem Clary.
- Nowa? Jestem Clementine, ale mów mi Clem. 
Podaje dziewczynie rękę, którą ściska. 
- Miałam iść na lekcję matmy, ale przestraszyłam się i uciekłam do łazienki...
- Matematyki? Czyli jesteś w mojej klasie. 
Uśmiecham się. 
- To świetnie, bo jesteś pierwszą osobą, która ze mną rozmawia...
Szepcze Clary.
- Naprawdę? Czuję się zaszczycona.
Śmieję się.
- Tak. Czuję, że nikt mnie tu nie polubi.
Dziewczyna kuca przy ścianie, chowając twarz w dłoniach.
- Ej, nie mów tak. Każdy był tu kiedyś nowy, ale da się przyzwyczaić.
Podchodzę do Clary i siadam obok niej.
- W mojej starej szkole wszyscy mnie lubili, bo uwielbiam pomagać i w ogóle. Ale nie wiem jak jest tu...
- Hmm... Tu jest tak jak w każdej innej szkole, Clary.
Wzruszam ramionami.
- Tylko, że to jest inne miasto i inna bajka, Clem.
- Dlaczego?
Pytam, lekko zdziwiona.
- Bo... Ja jestem z Anglii... To moja biologiczna mama wczoraj wzięła mnie z Domu Dziecka...
W oczach Clary pojawiają się łzy.
- Jesteś z Domu Dziecka?
Szepczę.
- Niestety tak. Dlatego myślę, że nikt mnie nie polubi.
Po policzku dziewczyny spływa łza.
- Clary, nie płacz! Nie jesteś jedyna...
Kręcę głową. 
- Co?
- Ja też jestem z Domu Dziecka... Nawet nie wiem, jak wygląda moja prawdziwa matka. Teraz mieszkam z przybranymi rodzicami i nie powiem, jest mi z nimi dobrze.
- No widzisz. Chociaż Ty masz to szczęście...
Dziewczyna wzdycha.
- No ale mówiłaś, że twoja biologiczna mama Cię stamtąd wzięła? Więc już masz dom.
Uśmiecham się.
- Tak, tylko, że dziś mam poznać moją prawdziwą siostrę... I strasznie się boje...
- Oj, no nie bój się. Ja zawsze chciałam mieć siostrę, młodszą.
Przytulam Clary.
- Nie masz siostry?
- Nie. Podobno nie żyje.
- O jej, współczuję Ci.
Szepcze Clary.
- Nic się nie dzieje. Ale lepiej chodź już, bo na kolejne zajęcia też nie pójdziemy. Co masz teraz?
Wstaję, otrzepując spodnie.
- Hm... Polski.
Dziewczyna również wstaje.
- No to młoda, mamy ten sam plan.
Przybijamy sobie piątki.
- Świetnie! Lubię Cię, wiesz?
- Teraz już tak.
Śmieje się.
- W której sali mamy polski?
- W 609. Na końcu szkoły. Więc lepiej już chodźmy, jeśli nie chcemy się spóźnić.
- W porządku, jestem gotowa.
Clary rusza przodem, a ja zaraz za nią. Dziwne, ale nikt nie wyszedł na przerwę. Czy może lekcja jeszcze trwa?
- Clem, nie wiem jak Ty, ale ja mam złe przeczucia...
Mówi Clary.
- To znaczy?
Zatrzymuje się. 
- Nie wiem. Ale czuje, że coś się wydarzy za chwilę...
Clem się zatrzymuje. 
- Oj, może jesteś za bardzo zdenerwowana i przesadzasz.
Wzruszam ramionami.
- Nie, na pewno nie. Co jest tam?
Dziewczyna pokazuje na cieną część szkoły. Wzdrygam się na samą myśl. To tam pierwszy raz zaczepiła mnie Layla i jej banda...
- Nic dobrego, Clary. Lepiej idźmy na około.
- Nie będe się wracać!
Krzyczy Clary, a mnie przechodzą ciary. 
- Clary, tam zawsze siedzą osoby, które są bardzo wredne. Jeśli nie chcesz im zajść za skórę, lepiej idźmy na około...
Szepcze.
- Clem, przecież niż nam nie zrobią, jeśli nie zaczniemy. Prawda?
Clary odwraca się w moją stronę, a ja spuszczam wzrok. 
- Nie, Clary. Nawet jak się na nich popatrzysz...
- Ale to jest chore...
- Wiem, ale nic nie możemy zrobić. Zawracamy?
Przestępuje z nogi na nogę, denerwuję się coraz bardziej.
- Nie. Idziemy!
Clary ciągnie mnie za sobą, a każda próba wyswobodzenia się z jej uścisku nie przynosi rezultatu.
- Clary, proszę...
Błagam, ale dziewczyna się nie zatrzymuje.
- Nie Clem. Nie możemy się dawać!
- Tu nikt się nie daje... 
Szepczę do siebie.
- To dlaczego się boisz?
- Kiedy indziej Ci powiem. Tylko proszę Cię, nie patrz się na nikogo kto tam siedzi. A szczególnie na rudą.
- No dobrze.
Dziewczyna wzrusza ramionami i dalej idziemy w milczeniu. Modle się w duchu, żeby ich tam nie było. Może dziś nie przyszli? Albo Leyla jest chora?
- Jesteśmy prawie bezpiecznie na drugim końcu, Clem.
Szepcze dziewczyna, a mnie dalej nie opuszcza niepokój.
- Mam nadzieje.
Przytakuję.
- A JEDNAK SIĘ MYLICIE, DROGIE DZIEWCZĘTA.
I właśnie oto przede mną zrodziło się to, czego tak się boję. Layla, razem z czwórką chłopców stanęli w rządku przed nami. 
- Coście za jedni?
Clary odzywa się, mimo mojego zakazu.
- Clary, prosiłam Cię!
Jęczę, a Layla od razu to słyszy.
- O, POPATRZCIE PANOWIE. NASZA UKOCHANA KOLEŻANKA!
Layla śmieje się głośno, a razem z nią czwórka jej elity.
- P-przepuść nas, Layla. Nic od Ciebie n-nie chcemy.
Jąkam się.
- A skąd wiesz, że to ja nie chcę czegoś od was?
Layla chichocze. To zły znak.
- Czego chcesz? Nie mamy przy sobie pieniędzy!
- NIE CHCE TWOICH STARYCH PIENIĘDZY. JEST TU KTOŚ, KTO BARDZO SIĘ ZA TOBĄ STĘSKNIŁ, CLEM.
Ruda uśmiecha się tajemniczo. 
- Kto?
Pytam zdziwiona. 
- CHCESZ ZOBACZYĆ?
- T-tak.
Wychodzę przed Clary, w razie potrzeby chroniąc ją własnym ciałem.
- KOCHANIEE! PRZYSZŁA!
Za Leylą pojawia się jakiś cień w kapturze. Najpierw całuje rudą, a później ściąga kaptur. 
- O kurwa...
Klnę cicho.
- Witaj, Clem. Dawno Cię nie widziałem.
Właśnie teraz, po raz kolejny mój świat lega w gruzach. Przede mną stoi nie tylko chłopak Layli. To chłopak, który próbował się do mnie dobrać, ale w porę przybyła pomoc.
- H-harry...
Czuję, że moje nogi odmawiają posłuszeństwa.
- Stęskniłem się za Tobą. Ostatnio tak szybko uciekłaś...
Śmieje się.
- Ale ja za Tobą nie, kurwa. Zostaw nas w spokoju.
- Ty mała kurwo!
Warczy rozwścieczony, jego ręka ląduje na moim policzku, przez co tracę równowagę.
- Spierdalaj, Harry!
Clary wychodzi przede mnie i zasłania mnie swoim ciałem. Fakt, może jest nowa, ale mniejsza ode mnie. I pewnie słabsza.
- Clary, jak dam Ci znak to uciekniesz. Pobiegniesz po pomoc.
Szepczę jej do ucha. Kiwa głową.
- Harry, czego ode mnie chcesz?
Zwracam uwagę wszystkich na sobie, stając ponownie przed Clary. 
- Nie zrozumiałaś za pierwszym razem?
Chłopak zaczyna się śmiać.
- Nie, nie rozumiem.
- Przelecę Cię kochanie.
- Chyba śnisz. 
Spluwam na jego buty, równocześnie ściskając i puszczając rękę Clary. Dziewczyna rozumie, bo od razu się ode mnie odsuwa i zaczyna uciekać. Leyla biegnie za nią, a Harry patrzy na mnie wściekły.
- Coś zrobiła?! Miałbym dwie dupy do przelecenia a została jedna!
Wrzeszczy.
- W dupie to mam!
Warczę. Trudno. Nie wiem co się ze mną stanie, ale przynajmniej Clary udało się uciec. 
- No to teraz się zabawimy...
Śmieje się chłopak, wkładając rękę pod moją koszulkę. 

************************************************
Pierwszy rozdział już jest. No cóż, nie jestem z niego tak na 100% zadowolona, ale mam ogromną nadzieję, że wam się spodoba :) 
Proszę o komentarze ^^

Epilog

Brak komentarzy:

Do tej pory siedemnastoletnia Clementine wiodła normalnie życie. Chodziła do szkoły,ale nie była za bardzo lubiana. Przez to, że była bardzo cichą i zamkniętą osobą,jej rówieśnicy popychali ją, bili. A nauczyciele? Zawsze stawali po tej drugiej stronie. 
Jednak w końcu los się do niej uśmiechnie. 
Clementine pozna sekret rodziców, przez co jej życie całkowicie się zmieni. 
Ale czy na dobre?
Czy w końcu rówieśnicy przestaną jej dokuczać?
Czy znajdzie w końcu przyjaciół?
A może znajdzie swoją drugą połówkę, o której tak zawsze marzyła? 
MOŻESZ SIĘ TEGO DOWIEDZIEĆ, CZYTAJĄC '' Zgrany Duet '' :)

__________________________________________
Mam nadzieję, że spodoba wam się mój blog. :)
Szablon by
InginiaXoXo